4. Czy stosuje Pan covered call przez cały czas, czy tylko w okresach wysokiej zmienności (wtedy faktycznie opłaca się sprzedawać opcje, bo uzyskujemy dochód i ochronę przed spadkami?To jest dość ciekawe pytanie, bo moje podejście do covered call się troszkę zmienia. Na chwilę obecną na mniej więcej 70% akcji mam powystawiane calle, a pewnie gdyby nie fakt, że rynek amerykański moim zdaniem potrzebuje solidnego oddechu, to miałbym ich może o 20% mniej. Aktualnie moje podejście wygląda tak, że wystawiam calle na akcje, które:
- wykonały bardzo silny ruch w górę,
- uważam za dość drogie i nie miałbym nic przeciwko żeby je sprzedać,
- których posiadam więcej niż 100 sztuk, więc w razie czego zawsze coś mi zostanie,
Czy nie lepiej odpuścić covered call, gdy cena akcji wyraźnie rośnie, a zmienność implikowana jest niewielka? Ja w takiej sytuacji otworzyłbym spread kalendarzowy poniżej aktualnej ceny lub backspread.Osobiście najczęściej wystawiam opcje na papiery, których współczynnik call/put ratio jest sprzyjający - taki ze mnie typ, że lubię dostarczać rynkowi to, czego oczekuje :) Rynek amerykański nie jest rynkiem animatorów, więc podaż i popyt bardziej wpływają na ceny niż na rodzimym. Spreadu kalendarzowego nie stosowałem do tej pory ze względu na dziwaczne wymagania depozytowe po stronie KBC (nie da się wystawić opcji call bez posiadania pozycji długiej w bazie). Nie wykluczam za to, że z tej strategii będę korzystał w IB. Aczkolwiek sercem mojej strategii jest jednak posiadanie akcji, z których w długim terminie głównym źródłem gotówki ma być dywidenda. Stąd najważniejszym zadaniem jest kupno akcji poniżej ceny rynkowej (opcje put), a opcje call służą tylko do "dorobienia do pensji". Dlatego też jak już wystawiam te calle, to są wyoutowane i raczej wygasają później niż analogicznie wystawione puty, które zazwyczaj są niemalże ATM i rzadko na dłużej niż 1 mc.
Opcje call zupełnie odpuszczam przy:
- bardzo niedowartościowanych papierach (np. SDRL, OGZPY) - tutaj częściej stosuję puty,
- akcjach o wysokiej stopie dywidendy (SDRL)
- akcjach o niskiej zmienności (MCD)
Czy sprzedaje Pan opcje call, które mogą być wykonane przed dniem ex dividend (w ten sposób sprzedaje się posiadane akcje i traci prawo do dywidendy)?
Najczęściej nie. Jeżeli już mi się zdarza, to bardzo uważnie monitoruję poziom wartości czasowej opcji tak aby nie zostać zaskoczony wykonaniem tejże (bo i tak bywało - właśnie w ten sposób "rozstałem" się przedwcześnie z MSFT i VOD). Oczywiście wyjątkiem jest sytuacja kiedy rzeczywiście chcę się danych papierów pozbyć.
Inna sprawa to to, że jeżeli już "łapać" dywidendę za pomocą opcji to raczej przez puty niż calle.
5. Czy rozważał Pan jeszcze bardziej leniwą wersję swojej strategii – zakup ETFa ze spółkami dywidendowymi np. DVY i zabezpieczanie go opcjami?
Myślałem o tym ale po pierwsze wystawianie calli na taki indeks wymaga ręcznego obliczania "spodziewanych" dywidend. DVY jest raczej "spokojnym" indeksem toteż i premie byłyby niskie a ponadto wolę zachować kontrolę na timingiem nabywania poszczególnych papierów. Zresztą pewnie wiele ETFów ma sporo tych samych płatników co ja. Ośmielę się za to przypuszczać, że ja nabywam je po korzystniejszych cenach, a to dlatego, że nie muszę mieć "z automatu" danego papieru i mogę poczekać na satysfakcjonującą cenę - dla przykładu nabyłem TGT dopiero po solidnej przecenie (w kwietniu br.) związanej z przejściowymi kłopotami spółki podczas gdy jest to obowiązkowy papier większości funduszy inwestujących w spółki dywidendowe, w związku z czym musiały one kupować go przy znacząco wyższych wskaźnikach P/E itp.
Zabezpieczania poprzez kupno putów za to nie przewiduję (poza tym dywidendy byłyby w cenie, więc byłoby to nieopłacalne).
6. Czy nie lepiej zamiast ETF na WIG20 kupić portfel akcji płacących dywidendę z Betą zbliżoną do 1 i R2 > 0,5. W ten sposób faktycznie otrzyma się dywidendy płacone przez spółki (od jakiegoś czasu fundusz zaprzestał wypłaty dywidendy). Taki portfel także można zabezpieczać opcjami (covered call, collar) albo futures. Biura maklerskie w Polsce są raczej ślepe na korelacje i czy to ETF czy akcje z indeksu i tak może się okazać, że potrzebne są dodatkowe pieniądze na depozyt zabezpieczający. Wiem, że to ostatnie pytanie ma coraz mniej sensu, bo obecny układ polityczny raczej ulegnie zmianie i mamy jak w banku podatek transakcyjny wprowadzony przez pobożnych komunistów albo bezbożnych komunistów. Dzięki takim posunięciom może się okazać, że już nic nie będzie się opłacać poza byciem politycznym rentierem."Składanie" własnego portfela akcji z betą zbliżoną do jeden byłoby pracochłonne i sądzę, że prowizje okazałyby się wyższe niż w przypadku ETFa - pewnie co chwilę byłaby konieczność dokonywania korekty w składzie. ETF faktycznie już dłużej nie buli dywidendy aczkolwiek reinwestuje ją, więc formalnie jest to bez różnicy. A nawet in plus bo podatek od dywidendy zapłacimy dopiero po sprzedaży jednostek. Niestety nasze DM są totalnie z księżyca i faktycznie akcje są lepszym depozytem niż ETF (który tymże być nie może). Aczkolwiek jako, że swój portfel buduję praktycznie bez dźwigni, to nie ma to dla mnie większego znaczenia. W krajach rozwiniętych są opcje zarówno na indeks, jak i na etfy naśladujące indeks. W Polsce nie ma opcji na ETF, więc można by było przynajmniej przyznać mu jakąś wagę (powiedzmy nawet 0.8) tak, żeby mógł "dodawać" do depozytu. Niestety takie fancy rzeczy to nie u nas.
Collar mógłby być interesując ale płynność i spread, brak możliwości handlu "gotowymi" strategiami i prowizje powodują, że mogłoby być ciężko. Poza tym kiedy już nakładam limit na potencjalny zysk z bazy, to wolę zebrać większą premię niż mniejszą. Ryzyko reguluję na wystawionych putach po prostu rolując je na dalsze serie z niższymi strajkami. Wolę płacić premią czasową aczkolwiek to tylko intuicyjne podejście.
Hmm, natomiast ryzyko polityczne, czyli dojście do władzy prawicowych lub lewicowych populistów (w odróżnieniu od rządzących - nieudolnych populistów) zawsze występuje i trudno przewidzieć, co się stanie. Osobiście uważam, że podatku od obrotu raczej nie będzie, bo nasza giełda wyłoży się totalnie - już dzisiaj większość zagranicznych DMów bierze nogi za pas, rodzime ciągną na dodatkowej działalności typu forex, a jednocześnie jesteśmy tak małym rynkiem, że nie ma u nas typowego discount brokera. Łatwo sobie wyobrazić, jaką gehennę przeżyją domy maklerskie jeżeli jakieś miernoty postanowią jeszcze bardziej zniechęcić inwestorów.
7. I ostatni punkt, już nie pytanie. W wywiadzie mówił Pan, że nie da się prowadzić zawodowo działalności inwestor indywidualny w Polsce i mieć ubezpieczenie. Słyszałem kiedyś, że można opłacać ubezpieczenie zdrowotne bez bycia zatrudnionym, kompetentny księgowy lub specjalista od prawa pracy powinien móc to wyjaśnić, na opiniach ZUSu bym nie polegał, bo to wroga instytucja. Co do ubezpieczenia emerytalnego, jeżeli ktoś zarabia na inwestowaniu tyle, że może się utrzymać i powiększa zgromadzony kapitał, to chyba nie znajdzie lepszego funduszu emerytalnego.Dzięki za informację - wywiad był już parę lat temu i w owym czasie nie było (a przynajmniej mnie nie było o tym wiadomo) takich możliwości. Chwilowo nie mam takiej potrzeby ale w przyszłości pewnie się temu przyjrzę.