Najlepsze wyniki

Najlepsze wyniki

piątek, 3 maja 2013

I co z tego, że banki VARczą?


O co chodzi z tym VARczeniem. Value at Risk, czyli nasze radosne VaR to statystyczna metoda za pomocą której możemy spróbować oszacować ile dokładnie dolarów, czy innych złotych, stracimy w zadanym okresie czasu (zazwyczaj w jeden dzień) przy posiadanym przez nas portfelu. Oczywiście, jak to zwykle ze statystyką bywa, całe obliczenia są podane dla konkretnego przedziału ufności - np 95%. VaR jest o tyle ważne, że namiętnie korzysta z niej większość instytucji finansowych, co niesie bardzo interesujące możliwości.

O co w tym wszystkim chodzi?

Najprościej rzecz ujmując rozważamy zmienność poszczególnych składników portfela i ich wzajemną korelację. Dzięki tej wiedzy jesteśmy w stanie przeprowadzić prywatny stress test i oszacować, co by się stało, gdyby poszczególne elementy naszego portfela przy zachowaniu bieżącej korelacji ruszyły w dół lub w górę o np 10%.

A teraz pomyślmy o następującej sytuacji - jeżeli zmienność rynkowa rośnie, wtedy ten sam portfel doświadcza wyższego ryzyka (mierzonego VaR), niż w momencie niższej zmienności - kwotowo można więcej stracić (zarobić również, ale chodzi o kontrolę ryzyka rozumianego jako straty).

Co z tego wynika?

Jednym z ciekawszych wniosków, jakie możemy wyciągnąć z powyższych rozważań jest to iż wzmożona zmienność będzie powodowała sprzedaż aktywów przez instytucje finansowe, aby obniżyć VaR do założonego poziomu. Analogicznie, niższa zmienność skłania do nabywania aktywów aby podwyższyć VaR. Wracając do sprzedaży i podwyższonego VaR - jeżeli poszczególne instytucje zdecydują się na szeroką redukcję posiadanego portfela (szeroką w znaczeniu równomiernej redukcji wszystkich posiadanych aktywów) - spowoduje to oczywiście zwiększoną korelację pomiędzy tymi aktywami i w ten sposób znowu podniesie VaR portfela wymuszając dalszą sprzedaż, co zwiększy VaR, co znowu doprowadzi do sprzedaży .... Myślę, że to jest jasne. Analogicznie będzie wyglądała sytuacja w momencie spadającej zmienności.

Wszystko fajnie, ale co dalej?

Cały ten magiczny wstęp służył temu aby wyjaśnić, dlaczego można spróbować zająć długą pozycję na VIXie zamiast kupić ETF na spadki SP500 w oczekiwaniu na korektę. Co więcej dzięki VaR i jej powszechności stosunkowo niższe zaangażowanie w VIX przyniesie ten sam efekt, co sporo większe zaangażowanie w ETF na spadki. A jeżeli do całości dodamy jeszcze, że SP500 obecnie jest na najwyższym poziomie w historii:

A VIX szoruje po dnie (przy okazji widać, że VIX reaguje mocniej, niż SP500 dzięki sprzężeniu o którym pisałem wcześniej):


Biorąc pod uwagę powyższe, nikogo chyba nie zdziwi, że zamierzam zająć pozycję na wspomnianym VIXie w oczekiwaniu na korektę.

Uwaga na marginesie - "najnowsze edycje" VaR mają wbudowany mechanizm powodujący opóźnienie w "rozpoznaniu" podwyższonej zmienności o kilka dni (zazwyczaj).

2 komentarze:

  1. Bardzo fajne spostrzeżenia ale czy kupno VIX nie naraża na większą zmienność portfela ? Skąd wiesz że instytujcje finansowe korzystają z WWVarczenia ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiadając na pierwsze pytanie - to kwestia doboru wolumenu. Jeżeli masz ochotę zagrać/zabezpieczyć się przed korektą na poziomie powiedzmy 25% wartości portfela, to możesz albo kupić np ETF na spadki za powiedzmy 1000 dolarów albo instrument o becie 2 (w sumie to minus 2) za 500$. Ekspozycja ta sama, tylko zaangażowany kapitał mniejszy.

    A doświadczenie jeszcze z czasów, kiedy pracowałem na tradycyjnie rozumianym etacie. Obecnie jestem tradycyjnie rozumianym leniem :)

    OdpowiedzUsuń